Wilk w tarapatach.

Interwencje

27.08.2018

Patrycja Grelewicz

W sobotę 3.02.2018 , w około godziny 21 jedna z inspektorek TOZ Głuszynek odczytała na Facebooku apel o pomoc. Marcin Kostrzyński przyrodnik, opublikował prośbę o pomoc w zabezpieczeniu potrąconego przez samochód wilka na trasie Toruń-Ciechocinek. W tym samym czasie Pan Marcin udał się na miejsce, poinformował Stowarzyszenie dla Natury "WILK" oraz policję. Zespół stowarzyszenia pod kierownictwem dr Sabiny Nowak, miał do pokonania ponad 450km. Policja po przyjeździe na miejsce zdarzenia wezwała łowczego. Myśliwi zgodnie ze standardowymi procedurami postanowili uśmiercić zwierzę. Dzięki wiedzy i determinacji będącego już na miejscu przyrodnika, udało się nie dopuścić do odstrzału. Inspektorki i Członek Zarządu TOZ Głuszynek dotarły na miejsce. Niezwłocznie przeniosły zwierzę na pobocze i zabezpieczyły wilka przed wychłodzeniem. Służby mundurowe opuściły miejsce zdarzenia. W między czasie, kilkoro członków TOZ Głuszynek usiłowało telefonicznie sprowadzić na miejsce zdarzenia lekarza weterynarii, by udzielił pierwszej pomocy rannemu basiorowi. Niestety, w godzinach nocnych zadanie to graniczyło z cudem. Osoby pełniące dyżur telefoniczny, kontaktowały się ze wszystkimi całodobowymi klinikami weterynaryjnymi w : Toruniu, Ciechocinku, Aleksandrowie Kujawskim i Włocławku. Niestety bezskutecznie. Wielokrotnie wykonywano połączenie z numerem alarmowym 112 ( gdzie padło stwierdzenie, że "oni są od ludzi nie zwierząt"). Powiadomiono lokalne komendy Policji. Sugerowano nam, że odstrzał jest jedynym słusznym rozwiązaniem. Ostatecznie jedna z inspektorek uzyskała pomoc od Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Bydgoszczy. Na miejsce skierowano lekarza weterynarii. Zanim dotarł wilk ocknął się i poczuł się lepiej. Warczał, wył i próbował uciekać. W tym czasie zostały przy nim tylko trzy kobiety z naszej organizacji. Jedna z nich jest technikiem weterynarii i sprawnie poprowadziła akcję obezwładnienia zwierzęcia. Klatka kennelowa okazała się jednak zbyt słabym zabezpieczeniem. Wilk przy kolejnej próbie ucieczki, uciekł kilka metrów. Dzięki zachowaniu zimnej krwi inspektorki zdołały go ponownie unieruchomić. Wkrótce na miejsce dotarł wezwany lekarz i poddał go sedacji (podał środki nasenne). Wrócił również patrol policji z Aleksandrowa Kujawskiego. Przyjechali też pracownicy schroniska dla psów z Ciechocinka gotowi pomóc w transporcie. Śpiący wilk został ponownie umieszczony w klatce. Około 3:30 rano na miejsce dotarł zespół Stowarzyszenia dla Natury "Wilk" z lekarzem zajmującym się wilkami na co dzień. Specjalista ocenił stan rannego zwierzęcia . Przeniesiono go do specjalnej skrzyni transportowej. Wiemy, że wilk to 4 letni samiec, który nie ucierpiał za bardzo w wypadku. Ma zwichniętą łapę, jest potłuczony i obolały. Około 7 rano następnego dnia został umieszczony w Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Napromku. Ten mazurski ośrodek dla dzikich zwierząt nadzoruje Nadleśnictwo Olsztynek. Basior otrzymał imię Mikołaj. Po wyleczeniu wróci na wolność do lasu pod Toruniem. Ma założoną obrożę telemetryczną, dzięki której będzie można śledzić jego wędrówki. Dostarczy to badaczom cennych danych o tym chronionym gatunku. Na Kujawach żyje kilka watah. Wierzymy, że Mikołaj nie popełni drugi raz tego samego błędu i będzie unikał ruchliwych dróg.

Miki czuje się wspaniale! Lekko utyka na przednią łapę, reszta super! Lecz to co odkryliśmy jest przerażające , bulwersujące, jestem wściekły jak nigdy ! Okazało się , że pod pretekstem walki z ASF ( pomór świń ) wojewoda polecił zamknąć przejścia dla zwierząt nad i pod autostradą A1. Nocą przed zamknięciem przejść Miki i jeszcze jeden młody wilk nie zdążyli wrócić do ostoi. Wiemy to , bo prócz tropów Mikiego, są jeszcze tropy rocznego wilka, przy świeżo wkopanej siatce. Gdy robotnicy na polecenie wojewody zamknęli przejścia, wilki wpadły w pułapkę. Z jednej strony siatka , Toruń i Ciechocinek , a od wschodu szeroka Wisła. Były bez wyjścia , próbowały sforsować ogrodzenie , są ślady kopania , ale ziemia zamarzła i nie było to możliwe. Biegały wzdłuż drogi , próbowały ją sforsować. Są doniesienia , że było słychać wycie, wołanie o pomoc. W końcu doszło do wypadku. Nie wiadomo co stało się z młodszym wilkiem . Ogrodzenie jest szczelne, nie mógł przejść. Świeżych tropów nie widziałem. Może próbował przebiec drogę , może zdecydował się na próbę przepłynięcia Wisły. Proszę zobaczyć na zdjęcia , jak wile zwierząt został uwięzionych ! Tropów jest mnóstwo ! Na czerwono zaznaczyłem wąski pas lasu w którym uwięziono zwierzęta. Decyzja jest skandaliczna , głupia , bezmyślna i niezrozumiała. Jest to czyste znęcanie się nad zwierzętami pod pretekstem ASF , Choroby , która nie został stwierdzona na tym obszarze!

Wilk Mikołaj wrócił do lasu ! Wczoraj po południu Miki odzyskał wolność. Nie sam wraz z nim drugą szansę otrzymała wilczyca Harda. Historia każdego z nich jest niewiarygodna . Mikołaj został uwięziony przez ludzi w wąskim pasku lasu. Znalazł się tam , bo jako czteroletni młodzian szukał partnerki i własnego przestrzeni do życia. Próbował się wydostać . Pierwszy raz otarł się o śmierć gdy potrącił go samochód, drugi raz, gdy leżał bezbronny na poboczu, a myśliwi zakładali rękawiczki by mu ,,pomóc”. W końcu dzięki wielu ludziom dobrej woli wyzdrowiał. Jak się okazało nie miał złamanej nawet jednej kości, lecz uderzenie musiało być bardzo silne bo przez dwa dni nie wstawał. Harda to wilczyca która podbiegła do człowieka spacerującego z psem w Białymstoku. Ten złapał ją na smycz i zaprowadził do RDOŚ . Najprawdopodobniej została zabrana jako szczenię. Żyła z ludźmi i im ufała. Właściciel postanowił zwrócić jej wolność. Lecz Harda , bez rodziny , bez umiejętności radzenia sobie w lesie nie miała szans. Szukała pomocy u ludzi. W Leśnictwie Napromek gdzie trafiła miała bardzo dobrze. Ale nikt z nas nie wierzył , że będzie można ją wypuścić na wolność. Sytuacja się zmieniła gdy do woliery obok wprowadził się Mikołaj. Po kilku dniach pomiędzy wilkami przeskoczyła jakaś niewidzialna iskra. Miki gdy zbliżał się do wilczycy poruszał się tak, jakby nie dotykał ziemi. Ona nieustająco biegająca wokół zagrodzenia , zaczęła przystawać , uspokoiła się, podchodziła do Mikiego . Dzieliła ich jedynie cienka siatka, bo Mikołaj rozmontował pastuch elektryczny w miejscu gdzie stykały sięobie woliery. Te dwie historie są tak niezwykłe, jedyne wyjaśnienie jakie przychodzi mi do głowy to: One były sobie przeznaczone. Taką długą drogę musiały przejść by się odnaleźć, by przeznaczenie się wypełniło.

 

MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ TAKŻE